Współpraca związku zawodowego z pracodawcą – rozmowa z Piotrem Olbrysiem, przewodniczącym Solidarności w Volkswagen Poznań
Jakie były początki Solidarności w Volkswagen Poznań?
Firma powstała w roku 1993. Wcześniej na terenie dzisiejszego Volkswagen Poznań była fabryka samochodów rolniczych Tartan. W fabryce Tartana funkcjonowała już Organizacja Zakładowa NSZZ „Solidarność”. Gdy Volkswagen postanowił zainwestować w Poznaniu, to w firmie zaczęła od razu funkcjonować Solidarność. Dzisiaj Solidarność w Volkswagen Poznań to ponad 6 tys. członków związku. To największa organizacja związkowa w przemyśle. Jesteśmy członkami europejskiej i światowej rady zakładowej w Volkswagenie. Jako jedyni na całym świecie produkujemy samochody dostawcze Caddy i Crafter. Dodatkowo, we współpracy z fabryką w Hanowerze, produkujemy transportera T6. W odlewni Volkswagen Poznań, którą również posiadamy produkowane są części do silników, czy przekładni kierowniczych. Firma zatrudnia prawie 10 tys. pracowników. Członkowie Solidarności to ponad 60 proc. załogi.
Ponad 6 tys. członków Związku, to potężna organizacja.
Tak, jak już wspomniałem to największa organizacja związkowa w Polsce w przemyśle. I myślę, że jedna z największych ogólnie w Polsce. Nie możemy oczywiście porównywać się np. do oświaty, czy Poczty Polskiej ale w przeciwieństwie do nich, nasi członkowie są w zasadzie skupieni w jednym miejscu. Cztery zakłady naszej firmy są oddalone od siebie maksymalnie o ok. 40 km.
Jakie są trudności w przewodzeniu tak dużej rzeszy związkowców?
To zupełnie inny model kierowania taką organizacją, niż w organizacjach, w których jest kilku, czy kilkunastu członków. Można powiedzieć, że jesteśmy przedsiębiorstwem w przedsiębiorstwie. Dlatego mój zespół liczy kilkanaście osób. To zespół, którym też jako przewodniczący muszę kierować. Prowadzimy też dodatkowe programy, jak chociażby program lojalnościowy dla członków związku rozszerzony na cały Region Wielkopolska, pod nazwą Profit Klub. Prowadzimy też ubezpieczenia grupowe, uczestniczymy w różnych projektach. Potrzebujemy rąk do pracy. Dlatego największą trudnością jest wielkość organizacji. Często trudność sprawiają też kwestie regulacji wewnątrz Związku, chociażby podczas organizacji wyborów. Zorganizowanie wyborów w tak dużej organizacji nie należy do prostych. Oprócz tego jesteśmy zrzeszeni w Sekretariacie Metalowców NZSS „Solidarność”, czy Krajowej Sekcji Przemysłu Motoryzacyjnego. Jesteśmy też obecni w strukturze regionalnej. Sam jestem członkiem Prezydium Zarządu Regionu Wielkopolska, a także członkiem Komisji Krajowej. To wiąże się z poświęcaniem czasu na wielu płaszczyznach. Oczywiście na pierwszym miejscu i priorytetem zawsze jest to co dzieje się w zakładzie pracy. Nawet w tej chwili prowadzimy negocjacje z pracodawcą.
Czego one dotyczą?
Ogólnoświatowa branża motoryzacyjna musi zmagać się obecnie z olbrzymimi problemami związanymi z brakiem dostaw i przerwaniem łańcucha dostaw logistycznych, w związku z brakiem części elektronicznych i półprzewodników. Branża motoryzacyjna jest dopiero gdzieś na dziesiątym miejscu, jeśli chodzi o odbiór półprzewodników. Dlatego fabryki, głównie w Malezji, nie są w stanie zapewnić dostaw, stąd postoje produkcyjne. My w tej chwili prowadzimy duże negocjacje z zarządem, dotyczące utrzymania zatrudnienia, czasu pracy, systemu wynagrodzeń i zakładowego układu zbiorowego pracy. Normalnie mieliśmy zapisane, że w drugiej połowie tego roku odbędą się duże negocjacje płacowe. Ale w związku z przestojami produkcyjnymi, musimy rozmawiać przede wszystkim o utrzymaniu zatrudnienia. W motoryzacji są dwie alternatywny: albo obniża się dzienną produkcje i automatycznie występuje znaczna nadwyżka personelu, albo wstrzymuje się produkcje i trzeba uzgadniać rozwiązania dotyczące czasu pracy, ale wówczas utrzymuje się zatrudnienie. Dotychczas stosowaliśmy rozwiązania utrzymujące i zatrudnienie i wypłacanie pracownikom 100 proc. wynagrodzenia. Ale możliwości nam już się kończą i musimy w tych tematach prowadzić bardzo poważne negocjacje z zarządem.
Jak wygląda współpraca Solidarności z zarządem Volkswagena?
W ramach Volkswagena bardzo mocne i decydujące zdanie mają reprezentacje pracowników. Koncern Volkswagena ma 120 fabryk w kilkunastu krajach na całym świecie. W ramach niemieckiego modelu współdecydowania, w Volkswagenie tyle samo miejsc w Radzie Nadzorczej mają udziałowcy i przedstawiciele pracowników. To wiąże się z tym, że gdy się współdecyduje, to również razem ponosi się odpowiedzialność za podjęte decyzje. To trudny model, ale przekonuje do niego moich kolegów związkowców z różnych innych zakładów w Polsce. Ale też nie zawsze pracodawcy chcą dopuścić pracowników do współdecydowania. Trudno więc mówić w naszym przypadku o współpracy. Ja bym to nazwał wspólnym dążeniem do wypracowania takich regulacji, które z jednej strony zapewnią konkurencyjność przedsiębiorstwu, a z drugiej dobro jego pracowników, czyli konkurencyjność wynagrodzeń i bezpieczeństwo miejsc pracy. Od lat w tym systemie funkcjonujemy. To powoduje, że prowadzimy częste negocjacje. Negocjacje przeważnie są bardzo trudne, jest w ich obrębie także miejsce na protest. Niejednokrotnie protestowaliśmy, co pokazuje, że ta współpraca na pewno nie jest łatwa, prosta i przyjemna. Ale obie strony zawsze dążą do wspólnych porozumień. Niejednokrotnie w ostatnim czasie rozmawialiśmy o sporze zbiorowym, ale zawsze gdy pracodawca o tym słyszał, to robił wszystko, by porozumieć się przy stole. Uważamy, jako Solidarność, że porozumienia zawiera się przy stole, a nie na ulicy. Ale ważne, by do tego porozumienia była wola też z drugiej strony, czyli pracodawcy. I do tej pory taka wola w Volkswagen Poznań zawsze była.
Czy w waszym zakładzie pracy są jeszcze inne związki zawodowe, oprócz „S”?
Od 1993 roku byliśmy jedynym związkiem, ale w 2017 roku mała grupa kilku pracowników powołała populistyczny związek zawodowy „Inicjatywa Pracownicza”. Jednak już teraz istnieją oni jedynie formalnie, nie są wcale aktywni, a Solidarność była i jest jedynym reprezentatywnym związkiem walczącym o prawa pracowników w Volkswagenie.
W waszym zakładzie funkcjonuje też Komisja Młodych Solidarności?
Jako jedni z pierwszych w Polsce, o co też mocno osobiście walczyłem, powołaliśmy w naszym zakładzie Komisję Młodych, po to, by młodsze osoby mogły się uczyć modelu współdecydowania i żeby zapalać ich do działalności związkowej. Czasami starszym związkowcom nie podoba się szeroka działalność młodych pracowników, ale ja im wtedy odpowiadam, że młodych osób bardzo potrzebujemy, dlatego ich rozwijamy i uczymy. To, że obecnie mamy tak dużo członków Związku, że pracodawca się z nami liczy, że możemy współdecydować, to sami sobie wywalczyliśmy. Ale to nie oznacza, że jest nam to dane raz na zawsze. My o swoje prawa walczymy codziennie, każdego dnia. Ostatnio na terenie naszego zakładu wywalczyliśmy otworzenie ulicy imienia NSZZ „Solidarność”. Walczyliśmy długo o to, by tak uhonorować nasz związek. To jest to co zawsze powtarzam młodym: „Praw się nie dziedziczy. Wy kiedyś nas zastąpicie, ale nie dostaniecie w posagu tego co jest. Musicie o to ciągle, każdego dnia walczyć”. I tej walki o pracowników, chcemy młodych nauczyć.